Łzy nadal napływały jej do oczu. Nie mogła się uspokoić. Nie mogła, czy nie chciała być spokojna? Sama nie znała odpowiedzi na to pytanie. Nigdy nie czuła takiej rozpaczy. Nawet wtedy, kiedy traciła całą rodzinę. Umarli wszyscy jeden po drugim. Najpierw tata w wypadku samochodowym, który sam spowodował, potem młodsza siostra, przedawkowała leki, na końcu zmarła mama, z rozpaczy. Ona jedna została z rodziny Maldonado. Ona jedna Kirsten.
Przez pierwszy tydzień nie mogła się z tym pogodzić, ale jakoś zrozumiała i żyła dalej razem ze Scottem w jednym domu. I wtedy wszystko było piękne. Całość się układała. Zapomniała o kłopotach, o zmartwieniach, o braku najbliższych. Zapomniała, bo był on. Scott zawsze ją wspierał był taka dobrą duszą. W chwilach kryzysu zawsze mogła na niego liczyć.
A co teraz? Nie ma juz Scotta. Dotarło do niej, że jest sama. Dotarło wreszcie, bo przez całą drogę do domu Dylana nie mogła się pogodzić z ta przerażającą prawdą.
Ale najgorsze było to, że nie wiedziała co dalej. Gdzie mam mieszkać, rodzice Scotta nie chcą jej widzieć. Myślą, że to ona jest winna jego śmierci. Ale przecież to nie ona! Nie moga być tacy głupi. Tacy ślepi.
-Proszę - powiedział Dylan, który właśnie wszedł do salonu i podał jej szklankę z wodą. - Ile już tego wzięłaś? To świństwo ci nie pomoże, potrzebujesz czegoś mocniejszego - mówiąc to znowu wyszedł z pomieszczenia.
Kirsten ignorując jego radę wycisnęła kolejna tabletkę uspokajającą. Chyba już piąta. Sama nie wiedziała. Bez zastanowienia sięgnęła po szklankę stojącą na stole. Włożyła tabletkę do ust i popiła wodą. Była gazowana, mocna aż poczuła gaz w nosie. Zmrużyła oczy, do których znowu napłynęły łzy.
Zamykając oczy ujrzała jeszcze jak Dylan wchodził i kładł na stole pudełko z jakimiś mocniejszymi środkami. Więcej nie pamiętała, bo zasnęła.
***
Obudziło ja klepanie po ramieniu. Otworzyła oczy nie wiedząc do końca gdzie jest i co się stało. Uświadomiła to sobie ujrzawszy Dylana stojącego nad nią.
Straszne wspomnienia z dnia wczorajszego wróciły. Najpierw szalona jazda Dylanem jego czarnym audi. Potem nagły pisk hamulców, krzyk chłopaka i ... Co było potem? Nie mogła sobie przypomnieć. Widziała jak przez mgłę zakrwawione ciało. Do kogo należało? Momencik.... Przecież to był Scott. Przypominała sobie wszystko bardzo powoli. Teraz cała scena była już jasna. Dokładnie wiedziała co zaszło. Ale nie chciała teraz o tym myśleć.
Niechętnie popatrzyła na uśmiechniętą twarz przyjaciela. Nachylał się nad nią trzymając w ręce talerz z kanapkami. Jak on mógł myśleć o jedzeniu w takiej chwili?! Jego najlepszy kumpel nie żyje, a on chce jeść? I jeszcze ten głupi uśmiech! Kirsten była oburzona. Musiała mieć taka minę, bo Dylan cofnął się lekko zdezorientowany.
-Spokojnie, Kirsten - powiedział kładąc talerz na stolik i siadając koło dziewczyny. - Musisz coś zjeść. Wiesz ile wczoraj połknęłaś tego badziewia? - wziął do ręki puste pudełko po lekach. Kirsten pokręciła głowa więc kontynuował. - Cały pudełko. Zasnęłaś bardzo mocnym snem. Ledwo cie obudziłem. Musisz jeść. Chyba nie chcesz skończyć jak twój chłopak.
Na te słowa coś się w Kirsten złamało. Oczy znowu wypełniły ciężkie łzy. Nie chciała ich wypuścić, ale były silniejsze. Same wypłynęły. A jej umysłem zapanował gniew. Dopiero teraz dotarło do niej jakie obrzydliwe słowa powiedział Dylan. Zerwała się oburzona i nie zastanawiając się dwa razy strzeliła mu w twarz z 'liścia'. Siadło bardzo mocno aż twarz chłopaka odleciała w bok.
-Uspokój się! - Dylan natychmiast wstał z sofy i chwycił ją za ręce. Widząc, że Kirsten drży objął ja i mocno do siebie przytulił. - Ciiiii.... Już dobrze jestem tu. - Szeptając te słowa spojrzał w jej piwne oczy. Były takie piękne, mimo iż podpuchnięte od łez.
Delikatnie otarł jej twarz. Poprawił kosmyk, który niefortunnie przykleił się do mokrej twarzy przyjaciółki. Poczuł, że jej ręce mocniej oplatają się wokół jego ciała. Sam więc objął ją silniej i nadal patrząc w jej oczy powoli przysunął usta do jej ust. Dotknęli się. Powoli wpijali się w siebie mocniej, z każdą sekundą...
Nagle Kirsten zaczęła się szarpać. Oderwała się od chłopaka i powiedziała:
- Co ty wyprawiasz?! Jesteś skończonym dupkiem i idiotą... - krzycząc to uderzyła go jeszcze raz w twarz. Wybiegła z domu zabierając kluczyki Dylana do auta.
- Zaczekaj, Kiresten - próbował ją zatrzymać, ale ona była już w samochodzie i uruchamiała silnik czarnego audi. - Poczekaj, wyjaśnię ci, zostaw mój wóz...
- Tu nie ma, co wyjaśniać - krzyknęła rozgniewana dziewczyna i ruszyła prawie najeżdżając na stopę chłopaka.
-Stój,życia mu nie zwrócisz.... Możemy być razem, na pewno będzie ci dobrze ze mną, a teraz dokąd pojedziesz...
Ale ona już go nie słuchała. Wjechała na drogę. Chciała jak najszybciej uciec, jak najdalej...
___
Liczę na komentarze. Jeśli będzie....powiedzmy 5 to kolejny rozdział wkrótce.
XOXO
___
Liczę na komentarze. Jeśli będzie....powiedzmy 5 to kolejny rozdział wkrótce.
XOXO
No niezły dupek z tego Dylan.Czekam już na akcję co do Naznaczonych i Wybranych ,
OdpowiedzUsuń@Luvmyisco
Ach ten Dylan. Podoba mi się jak to rozkręcasz :D
OdpowiedzUsuńemm
HAHA Kocham cie po prostu!!!!!!!!!!!!! <3
OdpowiedzUsuńPisz dalej ;)
Ekhem Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Informacje na moim blogu: chocolate-iris-fanfiction.blogspot.com
@monAchilles